poniedziałek, 28 stycznia 2013

DZIŚ O OGIM SŁÓW KILKA


Ogi jak już wiecie to Hankowy terapeuta:-) labrador. Jak do nas trafił? Co wniósł w Hani terapię? Jak zmienił nasze życie?

Jak tylko okazało się ze Hankuś jest chora i wymaga intensywnej rehabilitacji i stymulacji dużo czytałam o dogoterapii. O jej pozytywnych efektach w walce z niepełnosprawnoscią. Postanowiliśmy, że kiedyś, jak Mała podrośnie kupimy psa .....
Zbliżał się "roczek" Hani. Bliscy pytali, co jej kupić? a może dać pieniążki? Zabawki odpadały, Mała miała ich dużo, leżały gdyż nie interesowała się nimi, nie bawiła. Po co więc następne. pozostały więc pieniążki.Hania na swój roczek uzbierała pewną sumkę, która odłożona została skrupulatnie na kupno czworonoga. Długo szukaliśmy odpowiedniego. Braliśmy pod uwagę  różne rasy. W końcu postanowiliśmy, że będzie to labrador. Poszukiwaliśmy dobrej hodowli. Nasz wybór padł na hodowlę za Szamotułami. Pojechaliśmy. Zostały dwa 8 tygodniowe szczeniaki Ogi i Obi. Którego wybrać???Obi biegał i broił jak szalony. A Ogi leżał i patrzył na nas swoimi pięknymi ślepkami jakby chciał powiedzieć ''mnie wybierzcie". Po rozmowie z hodowcami stwierdziliśmy, ze weźmiemy Ogiego. Pani z hodowli stwierdziła, ze taki ''flegmatyk'' będzie dobrym towarzyszem dla chorego dziecka. OGI pojechał z nami do domciu. Postanowiliśmy, ze imienia nie zmienimy. Już w domu pokazał jaki z niego ''flegmatyk'' szalał z Amelią na całego. Biegał, skakał, bałaganił:-) spokojny piesek:-) pierwsze spotkanie z Hanią- oblizane rączki i policzki. Polubili się. Od tego czasu tam gdzie Hania tam i pies. Razem się kulają, razem spią:-) a kiedy Ogward ma ochotę na zabawę i wygłupianki najlepszą towarzyszka jest Amelia. Jego ''flegmatyczną'' naturę poznał każdy kto nas odwiedził. Ogi juz od progu wita gości. Skacze i oblizuje:-) lubi wszystkich a najbardziej tego kto aktualnie ma coś do zjedzenia:-) siada wtedy i podnosi łapki, najpierw jedną później drugą. Czeka aż dostanie chociaż kęs.
Oczywiście ma tez swoje obowiązki. Wystarczy, że powiem ''przewijamy Hanie'' - Ogi już niesie czystego pampersa. Siada i czeka kiedy dostanie zużytego. Zanosi go do korytarza i czeka na nagrodę (dwa kawałki karmy) i tak kilka razy dziennie. 
Bywa też  niesforny. Kiedy za dużo psoci się Amelce ta zwyczajnie wyrzuca go z pokoju. Wtedy następuje stały rytuał brojenia tzn. Ogi wbiega do kuchni, kieruje się prosto do hankowego fotelika. Tam w koszyku są jej zabawki. Wyciąga ulubionego misia i ucieka, kiedy miś zostaje mu odebrany, bierze kolejną zabawkę. Znów zabieramy. Wtedy ''udaje'' zrezygnowanego, idzie do łazienki, otwiera mordką pralkę i wyciąga z niej Hankowe rajstopki lub bluzeczkę i paradnie wchodzi z nimi do kuchni. Łobuz. Ale to jego ulubiona zabawa, kiedy domownicy gonią go próbując odebrać "zdobycz":)
Wie, że kiedy Hanka o 19 dostaje lekarstwa on dostanie kubeczek po danonku do oblizania, wiec dzielnie czeka obok Hani oblizując jej stópki i rączki. A Handzik patrzy na te jego czarne oczyska i się uśmiecha:-)
Taki jest ten pies. Lubimy go wszyscy a dziewczynki najbardziej. NASZ OGI:)















czwartek, 24 stycznia 2013

WYNIKI Z GENETYKI

Kiedy rano zadzwonił mój telefon a na wyświetlaczu zobaczyłam nazwisko naszej doktor genetyk....zamarłam. Tysiąc myśli w ciągu kilku sekund przebiegło przez moją głowę. W słuchawce usłyszałam jak zawsze spokojny i opanowany głos Pani doktor: "pani Danko, mam przed sobą wyniki Hani"...ta chwila ciągła się w nieskonczoność..."wyniki są prawidłowe. Hania nie ma zespołu angelmana". UFFFFFFFFF...jaka ulga. Szybko telefon do neurologa aby podzielić się tą informacją. Pani doktor stwierdziła, że będziemy szukać dalej przyczyn choroby. (Ja i tak jestem pewna, że to poszczepienne uszkodzenie układu nerwowego).
A tymczasem....szukamy dobrego okulisty dziecięcego dla Hani, najlepiej z Poznania lub Bydgoszczy. Zauważyłam ostatnio, że kiedy Hanulka dłużej skupia na czymś wzrok, zaczyna przymykać/mrużyć oczka (jakby się męczyła). Jeśli ktoś z Was drodzy Czytacze, zna dobrego/sprawdzonego okulistę, będziemy wdzięczni za taką informację.
U Hani bez zmian napadowych:) dużo się uśmiecha, jest w lepszym kontakcie.
Podrosły dziewczynie włoski i dziś paraduje w pięknej kitusi;) niesforne ma te loczki, strasznie się plączą i trudno je rozczesać. Ale postanowiliśmy jednogłośnie, że wszystkie trzy (dwie córy i mama) zapuszczamy długie warkocze:)
Z Hanki robi się mały łakomczuszek. Waży już 10,5 kg:) Ostatnio bardzo polubiła monte;) aż trzęsie się na jego widok i cały kubeczek pochłania w 3 minutki:) Ośmielę się stwierdzić, że lubi je bardziej, niż ulubioną do tej pory kaszkę z brzoskwiniami.  Postanowiłam tą fascynację deserkiem wykorzystać i wrzucam do niego  lekarstewka a dokładniej depakine. Sabril i lamitrin wypija z mleczkiem, co niekiedy zajmuje jej całą godzinkę, gdyż sabril jest wyjątkowo niesmaczny (delikatnie mówiąc).
Dzisiejsza rehabilitacja przebiegła bez zakłóceń, tzn Mirek nie zakłócił Jej snu, a Ona nie zakłóciła Mirkowej pracy;) Jak to możliwe?.....Po prostu dzisiaj wcale nie zasnęła;) nie zdarza się to często! Była pełna współpraca;)
Wczoraj ćwiczyła z Sonią. Była bardzo śpiąca i zła gdyż Ciocia twardo ćwiczyła nie reagując na Hankowe protesty;) Opłaciło się. Po 40 minutach Hanka dała za wygraną, otworzyła oczka i dzielnie współpracowała z Ciocią:) Zuch dziewczyna.
Po południu wykorzystałam moment Hankowej drzemki i wyrwałyśmy się z Amelką do cioci Asi na kawkę, zostawiając małą pod opieką babci i taty. Nie było nas raptem 2 godzinki. Tak jak się spodziewałam, Hania nie chciała w tym czasie nic jeść. Mała cwaniara je tylko ode mnie;)
Nikt inny nie ma szans na nakarmienie jej.
Za chwilkę pora podania lekarstw, zmykam szykować miksturki;)

wtorek, 22 stycznia 2013

EFEKTY REHABILITACJI

Wiele osób pyta mnie i członków mojej rodziny o aktualny stan Haneczki. Pytacie, czy rehabilitacja przynosi efekty, czy widzimy postępy?
Hania rehabilitowana jest od stycznia 2011r czyli już 2 lata.
Kiedy trafiliśmy do wągrowieckiego Somitu mała miała 8 miesięcy. Była dzieckiem leżącym, bez kontaktu. Potrafiła godzinami wpatrywać się w jeden punkt. Nie reagowała na żadne bodźce. Bardzo mocno zaciskała piąstki. Nie okazywała emocji - nie płakała, nie uśmiechała się.
Rozpoczęliśmy rehabilitację, która trwa do chwili obecnej (z przerwami na liczne hospitalizacje).
Co Hanka potrafi dziś?
To, co najbardziej nas cieszy - potrafi okazać emocje - zarówno pozytywne, jak i negatywne. Często się uśmiecha, ale kiedy trzeba potrafi głośno zapłakać;) Pamiętam kiedy rok temu byliśmy w Poznaniu na oddziale chorób metabolicznych pobierano jej krew (chyba 6 ampułek) Hania nawet nie zapłakała. Dziś wystarczy ukłucie igiełki i jest wielki krzyk.
Interesuje się otoczeniem, uwielbia oglądać TV. Rozgląda się, rozpoznaje bliskich.
Potrafi kulać się na boczki i na brzuszek, podpiera się na przedramieniu, coraz lepiej kontroluje główkę. Przytrzymana za rączki podciąga się do siadu. Próbuje pełzać.
Niestety nie siedzi samodzielnie, nie raczkuje i to, co nas najbardziej martwi - nie potrafi chwytać nic w rączki:( Nie potrafi także gryźć/żuć stałych pokarmów. Wszystko musi być zmiksowane. Walczymy z tym i wierzę, że i tego się nauczy.
Zdaję sobie sprawę, iż moje spostrzeżenia i ocena Hani zdrowia mogą być odebrane jako ocena subiektywna. Pomyślicie, że jako matka chcę widzieć postępy i dlatego je zauważam.
Dlatego też proszę terapeutów Hani (Ciocie: Asię, Karolinę i Sonię oraz Wujka Mirka) aby w komentarzu umieścili obiektywną i fachową opinię o dawnym i obecnym stanie psychofizycznym naszej Haneczki;)
Pozdrawiam

czwartek, 17 stycznia 2013

Z kopyta kulig rwie:)

Jadą, jadą sanie....a na saniach nie mogło zabraknąć Haneczki:)
Prawdziwy konny kulig, który specjalnie dla naszych dziewczy zorganizował dziadek:) no i oczywiście nasza "kobyłka":) Hania, Amelka, Kaśka i Maja zadowolone:)




I trochę gimnastyki:)


wtorek, 15 stycznia 2013

Poznajcie Julkę:)

Chciałabym Wam przedstawić Julię Jarzembską.




Podobnie jak nasza Haneczka, choruje Ona na padaczkę lekooporną oraz autyzm. Julka jest córką mojego licealnego kolegi - Pawła.
O chorobie małej dowiedziałam się kilka miesięcy temu. Paweł odezwał się do mnie na facebooku. Od słowa do słowa i okazało się, że znajdują się w podobnej sytuacji, że także walczą o zdrowie swojej córci.
Więcej o Julci można poczytać tutaj: http://www.nowanadzieja.com.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=359:julia-jarzembska&catid=40:podopieczni&Itemid=55&lang=pl

Pozdrawiamy Julkę i całą rodzinkę.

Tymczasem chciałabym napisać też o 21 finale WOŚP. Jak co roku, także i w naszym Damasławku grała Orkiestra:)Udało się zebrać 6702,82 zł. Brawo!
W tym roku w imprezie brały udział dzieci z przedszkola (nasza Amelia również), dzieci ze szkoły tańca Espaniole (chyba dobrze napisałam nazwę) oraz nasz zespół z Damaszka The Cashed w składzie: Maciej Jerzakowski, Szymon Groszak, Adam Leszczyński (który grał także w trakcie koncertu charytatywnego dla Hani) oraz Jacek Kaczmarek z Wągrowca.
A poniżej fragment Ich występu. Niestety nagranie nie jest dobrej jakości. Ale byli świetni.

 
 

Moje zdrówko ostatnio podupadło:( Jak to Mirek zdiagnozował "postrzał kręgosłupa". Siekło mnie w niedzielę wieczorem. Nie mogłam się ruszyć, ból straszny. A w poniedziałek kontrol u pulmunologa. Na szczęście moja mama pojechała z Arkiem i Haneczką a ja leżałam plackiem na łóżku. Później ból troszkę odpuścił (po dwóch tabletkach i maści). Wieczorem przyjechał niezawodny Mirek i jak to Arek mówi pomajstrował przy Dankowych plecach. Dzisiaj jest dużo lepiej:) Hanka zdziwiona, co ten Wuja o 22 u nas robi:) i jeszcze do tego jej nie gimnastykował:) Teraz muszę zebrać się i zacząć dbać o kondycję bo mój kręgosłup jest w nienajlepszym stanie:(

wtorek, 8 stycznia 2013

RADOŚĆ

Długo zastanawiałam się nad tytułem dzisiejszego posta. Miałam różne wizje:)..a przecież wystarczy jedno słowo, które oddaje wszystko - RADOŚĆ!!!
Już wszystko wyjaśniam.
Tak, jak wcześniej pisałam, wczoraj byliśmy z Hanią na kontrolnym eeg.Było to już siódme tego typu badanie, ale pierwsze DOBRE:) nie mogę powiedzieć, że idealne, bo idealnego zapisu Hania nie będzie miała nigdy, ale wczoraj nie zarejestrowano wyładowań napadowych!!! Dla nas to ogromny sukces!!tym bardziej, że Hani wychodzą następne ząbki...ale o tym później.
Hanula w noc poprzedzającą badanie nie spała, więc w południe była już ostro wymęczona i zła, że nie pozwalam jej spać. Już przy zakładaniu pierwszego czepka (który okazał się za mały na Hankową głowę) zasnęła. Drugi czepek coś nie chciał zadziałać...ale Pani dostrzyknęła żelu, poruszała kabelkami i było już ok. Hania pospała 20min, póżniej jeszcze 10 min zapisu w czuwaniu i na koniec to, czego bardzo nie lubię...Hanka wprost przeciwnie...mianowicie fotostymulacja. A wygląda to tak: w odległości ok metra od małej stawiana jest lampa stroboskopowa (taka jak w dyskotece), która z różną częstotliwością błyska małej prosto w oczy. Nic miłego. Na szczęście to nie wywołuje u niej ataku. Pani doktor bardzo zadowolona z badania:) Opis dostaniemy dopiero w przyszłym tygodniu, ale najważniejsze, że jest dobrze:)
Tak jak pisałam Hani wychodzą "piąteczki". Strasznie to przeżywa. Jest marudna, niespokojna i ....płaczliwa. Wiem, że to źle zabrzmi, ale ja uwielbiam słuchać jak ona płacze:) Kiedyś wogóle tego nie słyszeliśmy, nie płakała całymi miesiącami. Dziąsełka opuchnięte i strasznie bolą. Masujemy, smarujemy żelami, syropki przeciwbólowe...ale i tak największą ulgę przynosi gryzienie paluszków:)
Ostatnio rozmawiam wirtualnie z pewną bardzo miłą Panią...mamą Wiktorii, która również ma padaczkę lekooporną. Wymieniamy doświadczenia, poglądy, przemyślenia. Dostałam od Niej linka do świetnego artykułu. Podzielę się z Wami, poczytajcie, naprawdę warto. Pozdrawiam mamę i Wikusię:) http://www.monitor-polski.pl/pracownik-firmy-farmaceutycznej-o-szczepionkach/
Dostałam też miłego maila od cioci małej Julci. Hmmmm o Julci chciałabym Wam kiedyś napisać więcej, ale muszę poprosić Jej rodziców o zgodę.
Poza tym u nas nudy:) Nasza starsza pociecha kolejny raz nocowała poza domem:) u Kaśki:) Śmiejemy się z Arkiem, że ona ma dopiero 6 lat, co będzie za 10??:) ale cieszę się, że ma taką fajną koleżankę. Świetnie się dogadują a Amelka trochę się rozerwie. Ona też przeżywa chorobę Hani, smutno jej, że nie może się z nią bawić...a tak z Kasią miło spędza czas i wyszaleje się na całego.
Ufff ale się dzisiaj rozpisałam:) Ale cóż trzeba podzielić się pozytywną energią:)
pozdrawiam

wtorek, 1 stycznia 2013

NOWY ROK:)

No i nadszedł Nowy Rok. Jaki będzie??? Tego nie wiemy. Możemy jednak życzyć, aby był szczęśliwy, lepszy od poprzedniego, aby przyniósł wszystkim oczekiwane zmiany....pozytywne zmiany. Wszystkim chorym dzieciom życzymy, aby był przełomowy, aby przyniósł długo oczekiwaną poprawę zdrowia;)
Rozpoczął się też okres składania deklaracji podatkowych. Dlatego też kolejny raz zwracamy się do Was z prośbą o pomoc...o przekazanie swojego 1% na leczenie i rehabilitację Hani. Wierzymy, że i tym razem możemy na Was liczyć. Za okazaną pomoc będziemy ogromnie wdzięczni.
W tym roku zrobiliśmy kalendarzyki. Jest na nich prośba o przekazanie 1%, dane potrzebne do wypełnienia deklaracji. Nie opisywaliśmy choroby Hani, gdyż większość z Was zna już Hanulkę doskonale. Umieściliśmy adres bloga dla tych, którzy będą chcieli Ją poznać.
A tak wygląda projekt kalendarzyka.


Nowy rok zaczął się intensywnie. Już w poniedziałek wizyta u neurologa w Poznaniu i badanie eeg. Za tydzień pulmunolog w Bydgoszczy. W lutym kończy się Hankowe orzeczenie o niepełnosprawności. Znow czeka nas komisja. Właśnie kompletuję dokumentację.
Dwa lata temu, kiedy byliśmy na komisji w Wągrowcu, Pani doktor stwierdziła, że z Hanią "nie jest tak źle", że za rok, może dwa będzie biegać ze zdrowymi dziećmi. Jakież było moje zdziwienie, kiedy otrzymałam decyzję. Fakt zaliczono Hankę do grona dzieci niepełnosprawnych, ale orzeczono, że NIE WYMAGA ona stałej opieki drugiej osoby. Dziewięciomiesięczna wówczas Hania, leżąca niczym roślinka, z którą nie było kontaktu zdaniem komisji nie wymagała pomocy. Odwołałam się oczywiście do Wojewódzkiego orzecznictwa. Kiedy pojechaliśmy do Poznania lekarka w komisji była zbulwersowana decyzją wągrowieckiego orzecznictwa. Jestem ciekawa co powiedzą mi tym razem. Jednak teraz jestem mądrzejsza, bardziej pyskata i potrafię walczyć o zdrowie córki więc nie poddam się łatwo.

Wyobraźcie sobie, że obie nasze córy witały z nami Nowy Rok. Amelia twardo czekała na fajerwerki a Hania z racji chrypki i kaszelku nie mogła zasnąć i też obserwowała przez okno kolorowe światełka na niebie. Było widać zadowolenie i zdziwienie na małej buziuni:)
Pozdrawiam.