Hania znana jest ze swoich podstępnych sztuczek. Mam
tu na myśli udawanie głębokiego snu w trakcie rehabilitacji. Kiedy w środę
przyjechał Mirek, Hanka prawie natychmiastowo zasnęła:-)
Oczywiście najpierw
dzielny rehabilitant próbował starej metody polegającej na uwolnieniu hankowych
stópek ze skarpetek:-) Udało się i Hania natychmiast się obudziła i
pięknie ćwiczyła...do czasu aż wuja założył buciki aby pionizować Kruszynę. To
już mniej Jej się spodobało i szybciutko skorzystała z okazji aby się zdrzemnąć:-)
wtedy Mirek wpadł na iście szatański plan:-) głośno i wyraźnie
powiedział, że w takim razie nie ma sensu Hani męczyć, ze wypije kawkę i jedzie
dalej. Położył Hanie do łóżeczka. Nie minęły 2 minuty aż tu Hanka po cichutku
obróciła się, podniosła głowę i rozejrzała po pokoju. Oceniła sytuację...wuja pije
kawę i rozmawia z mamą czyli już po gimnastyce...jestem bezpieczna:-)
zadowolona Hania, uśmiech na
twarzy i wielkie wyspane oczka:-) jakież było jej zdziwienie gdy wuja wyjął ją z łóżeczka założył butki i posadził na piłce:-) nie miała już szans na ściemnianie
i udawanie zmęczonej. Pięknie ćwiczyła przez najbliższe kilkadziesiąt
minut:-)
I niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, ze Ona nie rozumie co się do
niej mówi!
Podobna sytuacja miała miejsce tydzień temu podczas ćwiczeń z
ciocią Asią, ale tu pomogło zdjęcie skarpetek oraz spodni i ćwiczenia z gołymi
nóżkami.
U cioci Sonii Hanka bardzo rzadko próbuje swych sztuczek...akurat ta
cioteczka nie daje się na nie nabrać:-)
Dziś podczas ćwiczeń z ciocia
Karolina Hania kombinowała i robiła podchody aby przymknąć oczka, ale ciocia nie
pozwoliła.
A tymczasem burzowe powietrze nie służy Hance. Jest jakąś
niespokojna, chwilami rozdrazniona i płaczliwa. Zresztą jak każda
kobieta:-)
Poza tym codziennie dogląda swoich koników. Patrzy jak biegają,
podziwia jak Amelka dokarmia je siankiem i trawką.
Urodzinki tez się udały.
Zdmuchnęła Hania z pomocą siostry trzy świeczuszki:-) zjadła torcika ze
śmietanką i z jagódkami, odebrała prezenty i grzecznie poszła spać:-)
A ja
wpadłam w wir spacerów z kijkami:-) codziennie robię około 7 km. Kiedy Hania
otrzyma pierwsze wieczorne lekarstwa i idzie pod opiekę taty ja wyruszam na
wędrówkę. Maszeruję około godziny i muszę się przyznać, że bardzo dobrze się z
tym czuję. Mam godzinkę tylko dla siebie. Mogę ze spokojem przemyśleć ważne
sprawy, pooddychać świeżym powietrzem, zrelaksować się. Hani też na dobre
wyjdzie taki godzinny odpoczynek od mamy:-) musi się dziewczyna nauczyć ze
nieraz mamy nie ma, ze musi zjeść to co da jej tata lub babcia.
A kolejny
plus...waga pokazuje troszkę mniej kilogramów:-) a przecież idzie
lato:-)
Pozdrawiamy
Hahah kochany urwisek doskonale wie u kogo może kimnąć, ale trzeba jej oddac spryt ma, tylko hmmm... po mamie czy po tacie ;-))) Ciocia K
OdpowiedzUsuńWiadomo, że to co dobre to zawsze po mamie!:-P
Usuń...bo ciocia Sonia to "heksa" ;D
OdpowiedzUsuń,,heksa'' nad heksami:-) ale i tak bardzo Ją lubimy!:-)
Usuń