wtorek, 13 listopada 2012

Trochę refleksji.....

Gdyby 5 lat temu ktoś powiedział, że będziemy mieć chore dziecko...prawdopodobnie uśmiechnęłabym się i powiedziała "niemożliwe"! My? młodzi, zdrowi, posiadający już jedną zdrową córę...a jednak...życie potrafi nas zaskakiwać:(
W ciąży czułam się dobrze, nie piłam, nie paliłam, brałam witaminy i dobrze się odżywiałam. Kiedy w 20 tygodniu podczas rutynowego usg lekarz powiedział "Pani Danko płód ma dwunaczyniową pępowinkę, to może oznaczać problemy z serduszkiem lub z nerkami...trzeba wykonać specjalistyczne badania" - przeraziłam się...badania wykonałam, echo serduszka, dokładna biometria płodu...wszystko było dobrze, jaka ulga. Hania przyszła na świat w terminie, 3 maja - to nie tylko święto państwowe, to także Święto Najświętszej Marii Panny Królowej Polski urodziła się o 15.05 czyli w Godzinie Miłosierdzia Bożego - To napewno nie przypadek! Była ślicznym a przede wszystkim ZDROWYM niemowlakiem:)
...do czasu...wszystko runęło jak domek z kart...najpierw bieganie od lekarza do lekarza...co dzieje się z naszym dzieckiem? i przedziwne diagnozy, uspakajanie, że to minie, że nadgoni rówieśników. Ale kurczę ona miała prawie 7 miesięcy a nie potrafiła unieść główki leżąc na brzuszku!!! Pewna pani doktor powiedziała...dzieci z niską masą urodzeniową często tak mają, trzeba ćwiczyc. Pewnego dnia całkiem przypadkowo trafiłam w necie na filmik, podobny jaki zamieściłam na blogu, który prezentował napad dziecka cierpiącego na z.westa. Patrzyłam i krzyczałam do Arka: "chodź zobacz to dziecko zachowuje się tak jak Hania" poczytałam o tej chorobie. Prawie wszystkie objawy się zgadzały. Później wszystko potoczyło się szybko...wizyta u lekarza, skierowanie na eeg i diagnoza tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Głos pani profesor, jej słowa pamiętam do dziś: Proszę Państwa Wasze dziecko ma Zespół Westa. To bardzo poważna choroba. Państwa zycie się zmieni".
I zmieniło się...
Wiecie spotkałam się z różnymi komentarzami ludzi, m.in. że spotkała nas kara!!! Pytam jaka kara? Czy chore dziecko jest karą?? NIE!!!! To cud! Nasze życie faktycznie się zmieniło i nie chodzi mi tu tylko o nowe obowiązki, o pilnowanie godzin przyjmowanych leków, o wizyty u lekarzy, o ciągłą rehabilitację, o strach co przyniesie kolejny dzień.....my wbrew pozorom bardzo wiele zyskaliśmy, nauczyliśmy się przede wszystkim cierpliwości, nauczyliśmy się cieszyć z drobnych (dla innych nieistotnych) rzeczy. Wciąż uczymy się czegoś nowego. Każdy dzień przepełniony jest na zmianę strachem, nadzieją, radością. Nie jest łatwo, mamy też gorsze dni, pełne nerwów, pretensji, żalów. Ja zaakceptowałam chorobę Hani, ale pewnie nigdy się z nią nie pogodzę. Czasami jest bardzo ciężko bo przecież Hanulka ma 2,5 roku powinna biegać, broić, śpiewać..powinna:::( Serce mi pęka kiedy patrzę na jej zdrowych rówieśników:( w czym ona jest gorsz od tych dzieci, czym zawiniła....była zdrowa tak jak oni i nagle ktoś wskazał na nią palcem i wypadła z szeregu:( dlaczego? Tylko raz śniła mi się zdrowa...raz...to był najpiękniejszy sen...była niegrzeczna i rozrzucała po pokoju skarpetki:) Boże, ile ja bym dała, żeby ona była niegrzeczna, żeby broiła:( Czasami moja mama mówi "zobacz Amelia jest niegrzeczna, powiedz jej coś" a ja odpowiadam, że nic nie szkodzi, niech będzie niegrzeczna..ważne, że jest zdrowa!!!
Pewnie trochę dzisiaj "posmęciłam", taki mam dzisiaj nastrój. Hanka zaziębiona, słaba, bez humoru. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Pozdrawiam Was.

2 komentarze:

  1. eh aż mam ochotę wrzucić pewien tekst, być może stary i już na niego kiedyś trafiłaś ale chyba bardzo tu pasuje :)

    Jak Bóg wybiera matki dzieci niepełnosprawnych?

    Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki niepełnosprawnych dzieci?
    Oto toczy się rozmowa:
    Bóg: Tej dajmy dziecko upośledzone.
    Anioł:
    - Dlaczego właśnie tej Panie? Jest taka szczęśliwa.
    - Właśnie tylko dlatego – mówi uśmiechnięty Bóg. Czy mógłbym powierzyć upośledzone dziecko kobiecie, która nie wie, czym jest radość? Byłoby to okrutne.
    - Ale czy będzie miała cierpliwość? – pyta anioł.
    - Nie chcę, aby miała dużo cierpliwości, bo utonęłaby w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim poradzić.
    - Panie wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
    Bóg uśmiechnął się:
    - To nieważne… mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała. Posiada w sobie właściwa ilość egoizmu.
    Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.
    - Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?
    Bóg przytaknął.
    - Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim dzieckiem, nie da sobie nigdy rady. Tak, taka ma być właśnie kobieta, którą obdarzyłem dzieckiem dalekim od doskonałości. Kobieta, która teraz nie zdaje sobie sprawy, że kiedyś będą jej tego zazdrościć. Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa. Nigdy nie będzie ufała żadnemu swemu krokowi. Ale kiedy jej dziecko po raz pierwszy powie: mamo, uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo lub zachód słońca lub niewidome dziecko, będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją moc. Pozwolę jej, aby widziała rzeczy, tak jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia) i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie. Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoją pracę, jakby była wciąż obok mnie.
    - A święty patron? – zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do napisanie pióro.
    Bóg uśmiechnął się…
    - Wystarczy jej lustro…

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Mirku:)
    Jak widzisz nie taka ze mnie silna bestia:) mnie też czasami dopada żałosny dołek:( tekst jest piękny...mam go gdzieś z boczku na blogu, a ostatnio znalazłam taki:
    Pewnego razu było dziecko gotowe,żeby się urodzić.
    Więc któregoś dnia zapytało Boga:
    -Mówią,że chcesz mnie jutro posłać na ziemię,ale jak ja mam tak żyć skoro jestem takie małe i bezbronne???
    -Spomiędzy wielu aniołów wybiorę dla Ciebie jednego. On będzie na Ciebie czekał i zaopiekuje się Tobą.
    -Ale powiedz mi Boże, tu w Niebie nie robiłem nic innego tylko śpiewałem i uśmiechałem się,to mi wystarcza
    ło,by być szczęśliwym???
    -Twój anioł będzie ci śpiewał i będzie się także uśmiechał do Ciebie każdego dnia...I będziesz czuł jego anielską miłość i będziesz szczęśliwy...
    -A jak będę rozumiał , kiedy ludzie będą do mnie mówili,jeśli nie znam języka,którym posługują się ludzie???
    -Twój anioł powie ci więcej pięknych i słodkich słów niż kiedykolwiek słyszałeś i z wielką cierpliwością i troską będzie uczył cię mówić.
    -A co będę miał zrobić,kiedy będę chciał porozmawiać z Tobą,Boże???
    -Twój anioł złoży Twoje rączki i nauczy Cię jak się modlić.
    -Słyszałem,że na ziemi są też źli ludzie.Kto mnie ochroni???
    -Twój anioł będzie cię chronił nawet jeśli miałby ryzykować własnym życiem
    . -Ale będę zawsze smutny,ponieważ nie będę Ciebie,Boże więcej widział..
    . -Twój anioł będzie wciąż mówił Tobie o Mnie i nauczy cię jak do Mnie wrócić. Chociaż ja i tak będę zawsze najbliżej Ciebie...
    W tym czasie w Niebie panował duży spokój,ale już dochodziły głosy z ziemi i Dziecię w pośpiechu cicho zapytało:
    -Boże,jeśli już zaraz mam tam podążyć,powiedz mi proszę imię mojego anioła ...
    -Imię Twojego anioła nie ma znaczenia... Będziesz do niego wołał: "Mamusiu"

    Tylko, żeby to moje dzieciątko powiedziało kiedyś "mamusiu".....

    OdpowiedzUsuń