Mimo, iż za oknem śnieg i pogoda nieciekawa w naszym domu
jest wiosna:-) dlaczego? Taką atmosferę zawdzięczamy Hani. Od jakiegoś czasu
Hanka przyjmuje aminokwasy. Nie wiem czy to za ich sprawą czy powód jest inny
ale zachowanie Małej bardzo się zmieniło. Przedwczoraj Hanulka zauważyła, że nad
jej łóżeczkiem wisi kolorowa karuzela (mimo, że wisi ona od bardzo dawna). Hanka
bardzo ją podziwia i przemawia do kolorowych zwierzaków. To pierwszy powód
dobrego nastroju naszego.
Kolejny- znacznie poprawił się hankowy apetyt. Smakuje
jej nie tylko kaszka brzoskwiniowa ale każda inna potrawa, którą otrzyma. Z
wielkim apetytem wcina zupę wiosenno-jarzynową nagotowaną przez mamę na
drobiowych skrzydełkach:-), wcina jabłuszka z biszkoptami, ziemniaki z sosem,
chrupki kukurydziane i czekoladę. Kiedyś jedzenie czekolady polegało głównie na
jej oblizywaniu. Teraz Hania wykorzystuje swoje ząbki. Odgryza kawałek i pięknie
gryzie:-)
Kolejny powód. Hania pięknie obraca się z brzuszka na plecki.
Kiedyś robiła to z trudem, teraz zajmuje jej to kilka sekund:-)
I co nas
najbardziej cieszy...Hania rozgląda się...trochę inaczej...np kiedy słyszy głos
z telewizora odgina głowę w jego kierunku i patrzy:-)
Są tez rzeczy, które
mniej nas cieszą - ostatnio pomyliła Hania dzień z nocą:-) od kilku
dni robi sobie nocne przerwy. Ok.23 budzi się i rozmawia sobie z nami do 2 w
nocy. Z nami tzn głównie ze mną bo Arek ma twardy sen i nie jest dobrym kompanem
do nocnych pogadanek:-) Ale do tego już się przyzwyczailiśmy i wiemy, że za jakiś czas Hania znów przestawi się na nocne spanie;) przynajmniej mam taką nadzieję.
W newsweeku ukazał się ostatnio świetny artykuł o
życiu z niepełnosprawnym dzieckiem- polecam.
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/co-boli-rodzicow-niepelnosprawnych-dzieci,102768,1,1.html
Jeśli już jesteśmy w temacie
czytelniczym...niebawem mamy z Arkiem rocznicę ślubu. W ramach prezentu
zażyczyłam sobie książkę - "Chustkę". Bloga
Chustki czyli Joanny Sałygi czytałam od
prawie 2 lat. Wspaniały blog. Joanna zmarła w październiku a w połowie kwietnia
ukaże się książka - papierowa wersja bloga.
W okresie przedświątecznym zaniedbałam troszkę bloga. Powodem był wirus panujący w naszym domu:) Najpierw dopadł oczywiście najsłabszego domownika czyli Hanię. Później zbierał dalej swe żniwo - oszczędzając tylko Dziadka Zibiego i mnie;) Fakt, że przez kilka dni byłam rozita i czułam się jakby mnie ktoś kijem pobił, ale rewolucje żołądkowo - jelitowe mnie nie dopadły.
Święta
spędziliśmy głównie w domu. W niedzielę na kilka godzin udaliśmy się do Wapna w celu spotkania drugich dziadków i pradziadków. W drugie święto Amelka pojechała z
moimi rodzicami do cioci Madzi.
Co bardzo istotne...Amelka poznała prawdę o
wielkanocnym zajączku:-) już wie, ze prezenty robią rodzice:-) nie była tym
faktem załamana:-) cytuję ,, wiedziałam, ze ten zajączek to ściema:-) przecież
zające nie mówią...to jak on niby kupował te wszystkie prezenty? No chyba że na
allegro:-) ale skąd miałby siłę, żeby je dźwigać?" Niestety Amelia
poinformowała już kilkoro dzieci, ze zajączek to ściema...i obawiam się czy
tamte dzieci przyjęły to tak spokojnie jak Amelka. Kiedy upomniałam Mili, ze nie
powinna mówić dzieciom odpowiedziała, ze 6-latki powinny znać prawdę:-) cóż ręce
opadają:-)
Dziś przekonałam się, że nie jestem konsekwentna:-) jeszcze niedawno zapierałam się, że nie obetnę moich włosów. Miały sobie rosnąć aby osiągnąć długość jaką miały gdy byłam nastolatką:-) no cóż. Rano byłam u fryzjera i znów są któtkie:-)
A tymczasem czekamy na wiosnę taką prawdziwą za oknem;)